Kobaltowa kiecka Aryton

Ta sukienka już gościła na blogu, ale nie noszę ubrań jednorazowych, więc dziś druga odsłona. Jest idealna na jesień i zimę, gdyż wykonana jest z mieszanki viskozy z wełną, a jej kołnierz/golf zamienia się w kaptur, lub opada na jedno ramię. Celowo założyłam ciemniejsze rajstopy w kolorze granatu, a nie czerni i wszystko byłoby ok. gdyby nie okazało się,  że kozaki mechacą mi rajstopy. Muszę coś wymyślić, jak ratować rajstopy, bo jeśli po jednorazowym włożeniu będę nadawały się tylko do kosza, to zbankrutuje na rajstopy.
Przeważnie nie piszemy o tym, co jest pod sukienką, ale zrobię ten wyjątek i przyznam Wam się, że pod sukienką mam haleczkę. Jest to świetne rozwiązanie, aby sukienka nie przyklejała się do nas, nie elektryzowała, i ładnie się układała. Miały kiedyś rację mamy i babcie, że haleczki nosiły. Dziś bardzo trudno kupić taką, która nie opina, nie zawiera lycry, albo innego włókna typu elastycznego, nie ma nadmiaru ozdób i koronek, bo to widać przez sukienkę. Osobiście nie lubię wszelkiego rodzaju poprawiaczy figury i ich nie noszę. Poza tym jeszcze halka oddziela sukienkę od ciała, co jest istotne, dla osób uczulonych na wełnę, na kaszmir i alpakę nie jestem, a na owczą owszem, i wszystko mnie "gryzie".

Stylizacja - sukienka kobaltowego koloru, złote dodatki, czarne buty, torebka i płaszcz. Ubiór na co dzień, np. do biura, bo sukienka nie jest za krótka, idealna też, na spacer z mężem lub na spotkanie z koleżanką.

Sukienka - Aryton, Kozaki - Carinii, Torba- By G Baczyńska, płaszcz skórzany - Zakłady Futrzarskie Kurów (prawdziwy vintage), rajstopy - Zara.

Sukienka -Aryton, Kozaki - Carinii, Torba by G Baczyńska, Płaszcz skórzany - Zakłady Futrzarskie w Kurowie (prawdziwy vintage).

fot. Sylwan